ABSTYNENCJA CZY TRZEŹWOŚĆ ?

Terapeuci uzależnień i AA-owcy rozróżniają dwa pojęcia: abstynencję (nieużywanie alkoholu) i trzeźwienie (zmiana nawyków, sposobu myślenia, funkcjonowania i ogólna zmiana stylu życia - definicja moja).  Zapyta ktoś: a nie wystarczy sama abstynencja by być szczęśliwym? Odpowiem: nie wystarczy. Albowiem osoba uzależniona od alkoholu czy innej  substancji psychoaktywnej np. marihuany, amfetaminy, heroiny itp. po zaprzestaniu zażywania bardzo często nadal  nie radzi sobie w życiu a w wyniku tego jest nie do zniesienia przez otoczenie. 

Znam pewnego człowieka uzależnionego od alkoholu. Nie pije obecnie 12 lat. No właśnie – nie pije - i tylko to. Trochę go opiszę, że oddać to o co mi chodzi.

Ten człowiek rozstał się kilka lat temu z żoną, utrzymuje bardzo sporadyczny i powierzchowny kontakt z dorosłymi dziećmi, gdyż uważa, że to dzieci go krzywdzą, pomijają, a powinny nosić go na rękach ponieważ on już nie pije. Ten pan w pierwszą rocznicę swojej abstynencji przyniósł do domu kwiaty, wygłosił w powietrze przeprosiny i od tej pory uważa, że sprawa została załatwiona. Zadośćuczynił wszystkim wszystkie krzywdy i teraz został domowym bohaterem. A tu okazało się, że rodzina oczekuje udziału w obowiązkach domowych oraz wcale nie wybaczyła olbrzymich krzywd, mimo jednego bukietu kwiatów. Niewdzięcznicy! Wobec powyższego po pewnym czasie spakował się i wyprowadził do wynajętego mieszkania.

Dodatkowo opisywany przeze mnie człowiek nadal jest wybuchowy, złośliwy, roszczeniowy i mało wyrozumiały co do otoczenia. Gdy na niego patrzę zastanawiam się jak przeszedł przez życie 12 lat w abstynencji pozostając nietknięty głębszą refleksją. Gdy ktoś z jego kolegów trzeźwiejących alkoholików próbuje do niego dotrzeć (albowiem chadza z upodobaniem na zajęcia z rozwoju osobistego itp.) staje się jego wrogiem.

Jakaś część ludzi uzależnionych od różnych substancji psychoaktywnych przestaje ich używać sama z siebie bez udziału w terapii, uczestnictwa we wspólnocie typu Anonimowi Alkoholicy itp. Najczęściej można ich jednak poznać po dużym stopniu zgryźliwości, niezadowolenia z życia i świata, ciągłej złości i impulsywności, postawy roszczeniowej. Oczywiście z pewnością są wyjątki, ale moje obserwacje są właśnie takie.

Terapia czy program 12 kroków AA. Pozwala dostrzec swoje mocne i słabe strony. Pomaga rozwijać te pierwsze i redukować te drugie. Uczy jak wyciszać emocje i wykorzystywać je w dobry sposób. Daje szanse stanąć przed sobą w prawdzie. Uczy pokory i realnego optymizmu. Pozwala przeżyć spotkanie z rozpaczą, stratą, bólem czy poczuciem skrzywdzenia. Uczy pracy nad sobą, walki o swoje i rezygnacji z niemożliwego. No i pozwala na koniec zrobić porządek z problemami, które były w człowieku nawet zanim zaczął patologicznie używać substancji psychoaktywnej.